Jak zaprzyjaźnić się z świadomym ruchem?
W kontakcie ze sobą w procesie transformacji
Wiele razy zadawałam sobie pytanie, czy wstając rano albo po pracy wychodząc, na trening mi się chce, padało pytanie, czy iść ćwiczyć? Oczywiście, że mi się nie chce… dziewięćdziesiąt procent razy, kiedy odpowiadałam sobie na to pytanie było słychać wewnętrzne: “nie!”…

I tu zaczyna się historia zaprzyjaźniania ze sobą samym, budowania dobrych, zdrowych nawyków i działania na tzw. sprawdź, czy na pewno jest to głębokie “nie”, bo już wiele razy było potem: “tak, to jest to!”. Ubierz się, dojdź na ćwiczenia i zacznij ćwiczyć, jeśli nie będzie ci dobrze to, przestaniesz i uwierzcie mi, poza naprawdę wyjątkami, w ciągu dziesięciu lat, większości razy było mi ze sobą bardzo dobrze. Potem rodziło się to zaufanie, że wewnętrzna strefa lenistwa, zamienia się w mądre i uczciwe traktowanie potrzeb ciała, które musi się ruszać, wszelkie zagłuszanie wymówkami je naprawdę nie karmi, ani nie odżywia.
Ciało potrzebuje tej naszej inicjatywy, zaproszenia do ruchu, wyprowadzenia jak psa na symboliczny spacer, dostarczenia powietrza, światła i drgań, ruchu, przyjemności z przemieszczania. Z tym że ten ruch dobrze, aby był dobrany do ciebie, dopasowany jak ubranie, szukaj więc czegoś dla siebie, a do wyboru jest wiele, osobiście rozkoszuje się taiji, qigongiem, metodą Feldenkraisa, movementem i pewnie dotrę na zajęcia gdzieś jeszcze.

Świadomy ruch cię nie zabije, ale może wzmocnić!
Trochę konkretów, spacer to jedno, a co z treningiem? Zabawa. Powtórzę to jeszcze raz, świadoma zabawa i poszukiwanie czegoś ciekawego, nowego, nieznanego, czegoś, co cię kręci, uwodzi, coś, co zaprasza do ciekawego życia, niebanalnego, takiego, w którym chce się żyć. Od tego miejsca, czujemy, że nam się po prostu chce. Jeśli czujecie presje stworzoną głównie przez was samych, że ćwiczenia to jest ciężka, trudna, pracochłonna i wymagająca robota to sprawa spalona. Tak to jest ciężka praca i będzie boleć, ale… i znów, świadomy ruch nie wymaga tyle energii, co przerzucenie trzysta kilo węgla, albo ziemniaków, zresztą kto aktualnie z nas to robi?!!! Raczej, kojarzymy ćwiczenia jako zadaniowe osiągniecie zamierzonego celu. Ćwiczenia brzucha, aby był płaski, ud, aby mieściły się w obcisłe spodnie i pośladków, aby wyglądały sprężyście i nie straszyły cellulitem.
Energia podąża za uwagą. Proces jest czymś za co płacisz, inwestujesz za osiągnięcie celu dzięki wiedzy jaką ma prowadzący dajesz sobie możliwość wejścia na ścieżkę świadomej nauki nowych ćwiczeń.
A jeśli wyobrazicie sobie życie, w którym ćwiczenia są czymś naprawdę apetycznym jak ciasteczko albo lampka wina, bądź kawałeczek pizzy? Taka mała próba kuszenia, skuszenia się na świadomy ruch? Co wy na to? Zamiast kolejnego kawałka sadełka na brzuchu, następnego kilograma, porcja ruch z klasą i zabawą? Skoro jeszcze się nie znacie, ty i ruch, to na początek zalecam przypomnienie sobie z dzieciństwa chwile, kiedy tak dobrze bawiliście się, że zapominając o bożym świcie nie było czasu iść do łazienki zrobić siku.
Czy praktyka może być tak wciągająca? Może. Co wchodzi w przepis? Fajna grupa ludzi, z którymi na początku ćwiczycie. Klimat zajęć. No i najważniejsze prowadzący.
Sprawdźcie, czy jest pasjonatom tego co robi i jak to robi, czy to co przekazuje do was trafia. Jeśli trafia, zostańcie i kontynuujcie. Aby się czegoś nauczyć czasem trzeba wielu lat, to nie jedne zajęcia dają wgląd w temat, poważnie. Odważni ci co przetrwali na salach, a jeszcze bardziej chwaleni ci co w zimie, w deszczu i w upały podejmowali swoje zadanie codziennych ćwiczeń. Spokojnie nie trzeba od razu zaczynać od wielkiego zadania, można zacząć od przeczytania tego artykułu. Wpadnięcia na zajęcia w sobotę do Łazienek, do grupy co już ćwiczy taiji, poczujcie klimat, zaczynamy o 9.00 przed Starą Kordegardą. Sprawdźcie taiji, ten właśnie ruch, będą przysiady, skłony, rotacje, a potem forma z widokiem na staw i łabędzie. Czy to jest ciekawe? Tak jest. Zabawne? Może być, ale bez podjęcia próby zaprzyjaźnienia się z takim tematem, na słowo nie da się przekazać wrażeń i odczuć w ciele jakie się rodzą podczas praktyki.
O co chodzi z wyzwaniami?
Potrzeba dwudziestu jeden dni, aby zapisać w ciele, a przede wszystkim w umyśle nowe przyzwyczajenie. Chcę wam w tym pomóc, sama przeszłam takie wyzwanie już kilka krotnie. Mój sukces to roczna obietnica, którą złożyłam sobie, że ćwiczę CODZIENNIE, wiecie jakie to było budujące!!! W obietnicach składanych sobie samemu jest pewien haczyk, nie można ich zrywać, a niestety najłatwiej odmówić sobie samemu ruchu, wsparcia, czasu i uwagi. Jeśli jest się na drodze niekończącej się transformacji, to będzie wiele wyzwań i pokus, aby nie dotrzeć do końca zadania. Jednak ćwiczenia wzmacniają też charakter i budują w człowieku mięsień odpowiedzialności za swoją przyszłość, jaką jest zdrowie. Więc będzie niewygodnie wstawać rano, będzie bolało ciało od nowego ruchu, który dawno nie był tam wprowadzony, ale warto. Po codziennej porcji ćwiczeń napływa do ciała endorfina, mamy lepszy humor, chce się z czasem żyć, a co ciekawsze już po tygodniu chce nam się ćwiczyć.
Co będziemy robić?
Trzy tygodnie wcześniejszego wstawia, zaczynamy o godzinie siódmej, to będzie czas na to, aby zabawić się ze sobą samym, nauczyć się czegoś nowego, wyluzować, rozruszać głowę, wejść w klimat dnia, dać sobie więcej uwagi. To będzie czas na złapanie pozytywnego nastawienia do siebie i do świata.
Więcej informacji o wyzwaniu na platformie www.qifit.pl, a dokładnie pod linkiem: https://www.qifit.pl/p/transformacja-w-kontakcie-ze-soba
Trzymajcie się zdrowo, a kto chętny na przygodę z ruchem piszcie, odpowiem na pytania: rostkowska.marzena@gmail.com
Kto lubi przypominanie na Facebooku, zapiszcie się: https://fb.me/e/3Jn9xtZEz
foto. Edyta Wypierowska